Nie tylko tekst się liczy, czyli jak znaleźć wydawcę

By 3 listopada 20173 stycznia, 2018Bez kategorii, Książki, Redakcja
Byłem gangsterem - autor z książką

Kilka lat przepracowanych w arabskich liniach lotniczych, polsko-farerskie korzenie czy nawet gangsterska przeszłość nie są gwarantem tego, że wydawca zdecyduje się na wydanie Twojej książki, niemniej jednak coś takiego na pewno zwróci jego uwagę i zwiększy Twoje szanse. O tym, jak znaleźć wydawcę i czym kieruje się on przy rozpatrywaniu propozycji wydawniczych na podstawie swojej kilkuletniej praktyki w Wydawnictwie Dolnośląskim, napisała dla nas Natalia Twardy, która w WD zajmuje się literaturą kryminalną.

Wyobraźmy sobie początkującego pisarza, który po kilku miesiącach wyczerpującej pracy nad tekstem właśnie postawił ostatnią kropkę w ostatnim zdaniu swojej debiutanckiej książki. Nieprzespane noce, hektolitry kawy, godziny spędzone nad pustą kartką, by w końcu mozolne poprawiane akapity ułożyły się w pasjonującą powieść. Świeżo upieczony autor od razu stwierdza, że jego dopiero co ukończone dzieło jest zbyt dobre, by tak po prostu zalegać w szufladzie. Odszukuje w internecie adresy kilku większych polskich wydawnictw, przepełniony dumą wysyła tekst, przekonany, że to najlepsze, co do tej pory w polskiej literaturze powstało, a trafienie na szczyty list bestsellerów jest tylko kwestią czasu.

Takich propozycji wydawniczych dostaję od kilku do kilkudziesięciu tygodniowo, a w ciągu sześciu lat mojej pracy w Wydawnictwie Dolnośląskim faktycznie wydanych zostało zaledwie kilka procent z nich. Jak zatem początkujący autor powinien podejść do poszukiwania wydawcy, żeby zwiększyć szansę na sukces? Nie chcę tu wchodzić w sprawy warsztatu pisarskiego, rozwodzić się, jak książka powinna lub nie powinna być napisana, opowiem natomiast o tym, na co warto zwrócić uwagę przy pierwszym kontakcie z wydawnictwem, oraz o mechanizmach, jakie stoją za decyzjami podejmowanymi przez wydawców.

W pierwszym kroku zdecydowanie warto poświęcić trochę czasu na sprawdzenie, jakimi gatunkami literackimi zajmują się wybrane domy wydawnicze. Wydawca książek naukowych nie zainteresuje się powieścią obyczajową, wydawca poradników niekoniecznie zajrzy do zbioru opowiadań science-fiction. Wystarczy przejrzeć internetowe księgarnie i sprawdzić, kto wydaje autorów z podobnych obszarów literackich. Moim zdaniem lepiej wysłać tekst w kilka dobrze wytypowanych miejsc niż próbować dotrzeć szeroko do wszystkich, licząc, że może ktoś się książką zainteresuje.

Z drugiej strony nie trzeba też ram serii wydawniczych traktować zbyt sztywno. Trafiają się czasem i takie teksty, które do profilu wydawniczego zupełnie nie pasują, ale są na tyle interesujące, ważne czy dobrze napisane, że i tak po nie sięgamy. Kilka lat temu trafiły nam się wspomnienia stewardessy, która opisała kulisy swojej pracy w arabskich liniach lotniczych. Nie mieliśmy wtedy żadnych tytułów o podobnym charakterze, jednak temat był ciekawy, a w dodatku nieźle zrealizowany – lekko, z przymrużeniem oka, całość świetnie się czytało. Ostatecznie „Etat w chmurach” Teresy Grzywocz ukazał się w ramach naszej serii podróżniczej. Książka spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem czytelników.

W dobie storytellingu jako jednego z ważniejszych narzędzi marketingowych oprócz jakości samego tekstu liczy się także historia, jaką opowiada o sobie autor. Nie zliczę, ile razy w wiadomościach od początkujących autorów spotykałam się ze stwierdzeniem „zawsze marzyłem o tym, żeby napisać książkę”. Dobrze mieć marzenia, i wierzę, że bez nich być może wiele książek by nie powstało, ale wolałabym poznać historię stojącą za tymi marzeniami. Jednym z najlepszych przykładów, jak dobry pomysł autora może zachęcić do książki, jest trylogia kryminalna z Wysp Owczych napisana przez Remigiusza Mroza pod pseudonimem Ove Løgmansbø. Na etapie rozpatrywania pierwszej książki z tej serii nie wiedzieliśmy jeszcze, z kim mamy do czynienia, jednak historia początkującego pisarza o polsko-farerskich korzeniach, który napisał chyba pierwszy kryminał skandynawski po polsku, od razu nas zaintrygowała.

Dobrze skonstruowany mail do wydawcy naprawdę potrafi zmienić odbiór tekstu. Zdawkowa wiadomość pełna literówek (to wcale nie rzadkość!) nie wróży świetnie napisanej książki, z kolei sprawna, przemyślana prezentacja siebie i swojej twórczości zachęca do bliższego przyjrzenia się tekstowi. Bardzo cenne jest, gdy autor razem z książką przesyła sprawnie napisane streszczenie. Moim głównym obszarem poszukiwań jest literatura kryminalna, gdzie i tak trzeba książkę doczytać do samego końca (trafiałam już na kryminały świetnie napisane, ale z finałami tak rozczarowującymi, że przekreślały całą intrygę), jednak dobre streszczenie pozwala szybko ocenić atrakcyjność fabuły czy oryginalność pomysłów.

Wprawdzie kultura rządzi się nieco odmiennymi prawami niż inne branże, jednak nie zmienia to faktu, że wydawnictwa są przedsiębiorstwami nastawionymi na zysk. To wydawca, nie autor, ponosi ryzyko przy wydaniu książki (pomijam tu vanity publishing, czyli sytuację, gdy to autor płaci wydawcy za opublikowanie książki). Dlatego oceniania jest nie tylko jakość samego tekstu, ale też potencjał sprzedażowy i promocyjny. Warto przed zaprezentowaniem książki wydawcy zastanowić się nad elementami, które można wykorzystać przy promocji. Może w książce pojawia się jakiś ważny, aktualny temat, może książka nawiązuje do jakichś popularnych trendów, a może wprost przeciwnie – porusza temat, którym nikt wcześniej się nie zajmował?

W Wydawnictwie Dolnośląskim w październiku ukazała się książka „Byłem gangsterem”. Książek gangsterskich jest już na rynku dość dużo, można by było uznać, że nie ma sensu wydawać kolejnej, ale to był akurat wyjątkowy przypadek chyba jedynego w Polsce piszącego gangstera. Sam opisał swoje barwne przeżycia, bez wsparcia doświadczonego pisarza czy dziennikarza, i okazało się, że jego wspomnienia czyta się lepiej niż niejedną powieść sensacyjną czy kryminalną. Warto zatem obserwować aktualne trendy i podchodzić do nich kreatywnie.

A co zrobić już po wysłaniu propozycji wydawniczej? Przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Już sama ocena dużej ilości napływających do wydawnictwa książek zajmuje dużo czasu, a to najczęściej dopiero początek – po analizie całego tekstu, czasem przez kilku niezależnych od siebie recenzentów czy konsultantów, przychodzi moment refleksji w szerszym kontekście (przygotowanie kalkulacji finansowych, dobór optymalnego momentu na wydanie i dopasowanie do harmonogramu prac w całym wydawnictwie, ocena możliwości promocyjnych). Z tych wszystkich powodów decyzje w wydawnictwach zapadają czasem dopiero po kilku miesiącach, i dlatego zamiast w napięciu oczekiwać na wiadomość zwrotną od wydawcy, lepiej po prostu zabrać się za pisanie następnej książki. Zawsze będzie można spróbować z drugą, jeśli pierwsza się nie spodoba, a jeśli jednak się spodoba, to dobrze mieć w zanadrzu nowy pomysł lub zalążek tekstu.

I ostatnia rada – podpowiadam, żeby nie poddawać się, nawet jeśli wydawcy milczą. W końcu nawet Stephen King czy J.K. Rowling musieli zmierzyć się z odrzuceniem przez wydawców.

Natalia Twardy
Menadżer Projektu w Wydawnictwie Dolnośląskim
Grupa Wydawnicza Publicat S.A.