Ruchoma czcionka, kaszta, justunek, nonparel, cicero, linotyp – to słowa, które umierają śmiercią naturalną w zinformatyzowanym świecie. Odchodzą z ostatnimi zecerami i drukarzami typograficznymi, którzy niejednokrotnie zamiłowanie do swojej profesji i słowa drukowanego przypłacili własnym zdrowiem, ponieważ latami pracowali w toksycznych oparach ołowiu powstających przy odlewaniu metalowych czcionek, wyhamowując przyswajanie ich przez organizm jedynie popijanym przy maszynie mlekiem. Paradoksalnie to również i oni, mieli duży wkład w to, że dzisiaj możemy składać książki, gazety, plakaty szybko i w komfortowych warunkach. Sięgając tysiące razy dziennie do kaszt z różnymi stopniami pisma i materiału ślepego przyczyniali się do szybkiego rozpowszechniania również nowinek technologicznych.
Powinien cieszyć więc fakt, że narodziło się we Wrocławiu miejsce, które będzie podtrzymywać wiedzę o tych ginących zawodach. Co więcej, zamierza ono kontynuować dawne tradycje druku typograficznego i integrować ludzi twórczych. Jest nim DRUKARNIA na ulicy Otwartej 12, w dzielnicy Nadodrze. Za wszystkim stoi prezes Fundacji Klub Innowatora – Maciej Zarański, który w miejscu prowadzonej przez pana Zenona Rembikowskiego drukarni tworzy wyjątkową przestrzeń dla kreatywności. Pan Zenon niestety zmarł w 2016 r. Tutaj można jednak zobaczyć jak z pasją opowiadał o swojej pracy:
Oprócz małego Muzeum Typografii, gdzie każdy zgłębi tajniki tej techniki (nie tylko w teorii, ale i w praktyce), działa tu również inkubator przedsiębiorczości, można zorganizować warsztaty, wystawę czy spotkanie autorskie. Ogólnie jest to przestrzeń otwarta dla wszystkich, o czym mieliśmy się okazję przekonać podczas wczorajszego otwarcia małego muzeum typografii. Panu Maćkowi udało się zachować nie tylko oryginalną lokalizację, ale także odkupił część pozostałego w zakładzie zabytkowego, lecz wciąż sprawnego sprzętu, który można dokładnie obejrzeć, dotknąć, poznać zasady jego działania. Od razu wróciły wspomnienia ze szkoły, gdzie wkuwaliśmy na materiałoznawstwo poligraficzne nazwy i zadania wszystkich wałków maszyny offsetowej (w Drukarni stoi też popularny swego czasu jednokolorowy Romayor – od przycinania i nakładania arkuszy na stół podający Romka zacząłem swoją przygodę lata temu w branży poligraficznej).
Polecam zajrzeć na Otwartą 12 i wesprzeć rozwój Drukarni oraz działalności małego muzeum typografii zakupem symbolicznej i wyjątkowej cegiełki. Jest nią książka Maćka Zarańskiego „Powrót Sowy” – thiller, którego akcja rozgrywa się w pięknie położonym dolnośląskim mieście – Nowej Rudzie. A może nawiązać stałą współpracę… Trzymam kciuki za szybki i nieprzerwany rozkwit Drukarni. Będę zaglądał.