W ramach Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu, w ubiegłą sobotę (7.10) doszło do bardzo ciekawego wydarzenia. Na zaproszenie Agnieszki Wolny-Hamkało, o trudnych niekiedy relacjach z pisarzami, opowiadali krytycy literaccy. O swoich doświadczeniach mówili: Zofia Król (dwutygodnik.com), Justyna Sobolewska (Polityka), Grzegorz Jankowicz (Tygodnik Powszechny) oraz Michał Nogaś (Gazeta Wyborcza). Zapraszamy do przeczytania fragmentu tej dyskusji.
Na wstępie, prowadząca spotkanie, Agnieszka Wolny-Hamkało opowiedziała anegdotę o Andrzeju Grabowskim, który został zaproszony przez kolegę reżysera na premierę najnowszego filmu. Ponieważ panu Andrzejowi film się nie spodobał, po seansie próbował się przed kolegą ukryć, czmychnąć gdzieś bokiem. Niestety zabiegi te nie przyniosły skutku, szybko został przez twórcę filmu wypatrzony i padło sakramentalne pytanie: jak ci się film podobał? Po krótkiej chwili Andrzej Grabowski wyrzucił z siebie: jest wielki. I tu padło pytanie do krytyków, czy mają w swojej karierze podobne doświadczenia z przyjaciółmi pisarzami.
Grzegorz Jankowicz: Miałem podobną sytuację, ale jeszcze bardziej dramatyczną. Nie chodziło tylko o przyjaźń z reżyserem, ale o film, który powstał z moim współudziałem, byłem jego scenarzystą. Po obejrzeniu musiałem powiedzieć koledze, co o tym filmie sądzę. Że to jest zły film po prostu. Dobry pomysł, który z różnych powodów, często od reżysera niezależnych, się nie udał. Należy być szczerym. Narracja przyjacielska zmusza nas czasami do łagodności, ale staram się unikać sytuacji, w których musiałbym się ograniczać. Powiem więcej, dla krytyka zła jest zarówno przyjaźń, jak i wrogość wobec autora.
Michał Nogaś: Ja mam ten przywilej, że z żadnym pisarzem ani pisarką, nie przyjaźnię się prywatnie. Mam też ten komfort, że mogę sobie wybrać autorów, z którymi chcę porozmawiać. Często nie są to książki najlepsze moim zdaniem, ale ciekawe są tematy, które poruszają.
Zofia Król: Mi się zdarza przyjaźnić z pisarzami i pisarkami. Wtedy oczywiście nigdy nie zdecydowałabym się napisać o nich tekstu. Czasem mi to niestety szkodzi. Pewien początkujący poeta był moim bliskim przyjacielem i nie mogłam z tego względu zamieścić jego utworów. Teraz jest bardzo znany i czytany, a teksty publikował gdzie indziej. To czasami jest duża strata dla miejsca, które się prowadzi. Dla mnie istotnym pytaniem jest, czy to, że w tak małym i skonsolidowanym środowisku wszyscy się znamy, coś zmienia. Czy wpływa to na nasze myślenie i dyskusje o literaturze.
Justyna Sobolewska: W waszych opowieściach to wszystko jest takie sielankowe, nikt się nie obraża. A po jednej z moich recenzji, pojawiła się straszna nienawiść. Trudno liczyć na taki idealny model relacji krytyk-pisarz, którym jest rozmowa. Kiedyś bywało tak, że pisarz słuchał, co ma krytyk do powiedzenia. Choć trzeba przyznać, że np. przed wojną, recenzje wyglądały zupełnie inaczej. Język, którym się wtedy posługiwano, dziś jest niedopuszczalny. Nie piszemy teraz w tak brutalny sposób. Trzeba też mieć świadomość, że my, krytycy, też wypowiadamy swoje zdanie. To nie jest obiektywne. Mamy swoje gusty, ale też ograniczenia. Dzisiejsza sytuacja jest bardzo specyficzna nie tylko dlatego, że wszyscy się znamy, ale przede wszystkim dzięki istnieniu mediów społecznościowych. Dla autora, to jest bycie w ciągłym obiegu.
Michał Nogaś: Byłem w zeszłym tygodniu na wywiadzie z Zadie Smith, która unika jak może mediów społecznościowych. Uważa, że one kompletnie zabijają relacje międzyludzkie. Mamy za mało czasu na podtrzymywanie relacji z bliskimi osobami, żeby jeszcze kumplować się z milionami osób wirtualnych, z których większości nigdy nie zobaczymy na oczy.
Grzegorz Jankowicz: Justyna mówiła, że w dwudziestoleciu międzywojennym pisano zjadliwsze recenzje. Były takie, ponieważ recenzje nie miały charakteru promocyjnego. Istotna była popularność krytyka, opierająca się na żwawości i wyrazistości jego języka. Krytyk miał wtedy dużą swobodę, nikt go nie kontrolował. Teraz bardzo wiele zależy od instytucji w której pracujemy.
Agnieszka Wolny-Hamkało: Zmieńmy teraz perspektywę i zastanówmy się, kto lub co, jest największym wrogiem pisarza?
Grzegorz Jankowicz: Sytuacja ekonomiczna. Zaledwie kilku pisarzy zarabia tylko i wyłącznie na pisaniu. Cała reszta musi łączyć wiele różnych aktywności. To jest bardzo niedobra sytuacja. Dochodzi do tego, że pisarz musi wydawać jedną książkę za drugą, co często wiąże się ze spadkiem jakości pisania.
Michał Nogaś: Jako jedyna osoba z tego grona, która nie napisała książki, uważam, że w tworzeniu pisarzom bardzo przeszkadzają wydawcy. Chodzi o to, że od pewnego czasu mamy na rynku taką sytuację, że pisarz, który co 12-18 miesięcy nie wyda nic nowego, przestaje na tym rynku istnieć. Dlatego dostajemy kolekcje opowiadać, które są zbiorem tekstów sprzed wielu lat. Jestem zdania, że to nie autor tego potrzebuje, ale wydawnictwo. To moim zdaniem przeszkadza w tworzeniu dobrych książek. Takie opowiadania, nawet jeśli już kiedyś zostały napisane, trzeba zebrać, potem promować, a to są tygodnie wyrwane z życiorysu.
Justyna Sobolewska: Myślę, że tą rzeczą, która bardzo szkodzi autorowi, jest brak redaktora i sytuacja wewnątrzredakcyjna. Wielu pisarzy, których kariera się rozwijała, otrzymywali nagrody, po zmianie wydawnictwa nie dostawała wsparcia w postaci dobrego redaktora. Zakładano błędnie, że takiemu pisarzowi nie jest on potrzebny. A to nieprawda.
Zofia Król: Ja myślę, że największym wrogiem autora jest jednak on sam. Największy wróg siedzi w jego głowie. Struktura czasu, w której możemy coś tworzyć, coś czytać, jest zupełnie inna niż kiedyś. W tym samym urządzeniu się pisze, czyta, odbiera pocztę, a nawet siedzi w kawiarni, bo tym właśnie są portale społecznościowe.
Cała dyskusja była bardzo dynamiczna, poruszono wiele pobocznych tematów, mikrofony krążyły z rąk do rąk i bronione były zawzięcie przez tych, którzy akurat mieli głos. Mam szczerą nadzieję, że takich rozmów we Wrocławiu będzie coraz więcej, bo literaturę nie tylko warto czytać, ale i o niej dyskutować. A podsumowaniem spotkania niech będzie zdanie wypowiedziane przez Justynę Sobolewską: jeśli nie będzie niezależnej krytyki, będzie tylko promocja.