Międzynarodowy Festiwal Kryminału od kuchni

Międzynarodowy Festiwal Kryminału

Mam nadzieję, że podobnie jak ja, nie możecie się doczekać tegorocznej półokrągłej edycji Międzynarodowego Festiwalu Kryminału. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, organizatorzy z tej okazji szykują dla fanów kryminałów ciekawe niespodzianki (monitorujcie fanpage MFK). Tymczasem poprosiłem Ewę Dąbrowską – koordynatorkę tego wydarzenia – aby zdradziła nam kilka zakulisowych smaczków dotyczących minionych edycji.

Rok 2018 jest dla Międzynarodowego Festiwalu Kryminału znaczący. Tegoroczna edycja imprezy będzie bowiem piętnastą w ogóle i dziesiątą odbywającą się we Wrocławiu. To świetna okazja do podsumowań. A działo się, działo! Festiwal przeszedł długą drogę, od skromnej imprezy organizowanej w ramach innego wydarzenia (w czasach, kiedy ukazywało się zaledwie kilka polskich kryminałów rocznie), do kilkudniowego, obfitującego w gości i emocje kryminalnego święta (ponad dwieście publikacji gatunkowych rocznie zobowiązuje!). We Wrocławiu pojawiali się pisarze z różnych zakątków świata (od Rosji po Meksyk), czołówka polskich autorów i badaczy gatunku. A co zapadło nam w pamięć najbardziej?

Moja przygoda z organizacją Międzynarodowego Festiwalu Kryminału rozpoczęła się siedem lat temu. Ta długa podróż obfitowała w przeżycia. A najlepiej wspominam… ludzi. Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że sukces wszelkiego typu wydarzeń, nie tylko literackich, zależy właśnie od nich. Na szczęście tak się składa, że autorzy kryminałów to świetni ludzie i „gwiazdorzenie” znamy tylko z opowieści organizatorów innych imprez (i z reklam pewnego batonika). Wymagania dotyczące hoteli, jedzenia, przelotów – to nie u nas. Pewnie, bywają jakieś drobne życzenia: prośba o określony rodzaj herbaty czy o namiary na knajpę wegańską. Raz nawet zdarzyło się, że obsługa hotelu, z którym współpracujemy od wrocławskich początków festiwalu, przeczesywała budynek w poszukiwaniu konkretnego pokoju – tego, w którym jeden z gości mieszkał rok wcześniej. Dlaczego koniecznie musiał ponownie zamieszkać właśnie w nim? Bo tylko tam miał widok na telewizor… z toalety. Takie wyzwania to jednak sama przyjemność. Miło jest niewielkim nakładem sił sprawić, że czyjeś wspomnienia z Wrocławia będą przyjemniejsze. Dlatego do wszystkich pytań i próśb staramy się podchodzić z życzliwością. I ta życzliwość zwykle do nas wraca.

Co nie znaczy, że nie zdarzają się nam kłopoty. Czasem powodowane przez samych gości. Kiedyś jedna z zaproszonych osób tak świetnie się bawiła, że zaspała na pociąg powrotny do Warszawy. A że musiała tam być następnego dnia, była zmuszona lecieć samolotem, choć panicznie się tego boi. Innym razem okazało się, że jeden z gości nie przyjedzie, bo… źle zapisał datę. Nie dzienną, bo z tym byśmy sobie jakoś poradzili. Roczną. Częściej jednak problemy wywołują czynniki od nikogo niezależne. Zdarzyło się na przykład, że gigantyczny korek na autostradzie opóźnił przyjazd kilku osób tak bardzo, że jeden z pisarzy nie pojawił się na spotkaniu w ogóle (za to wpadł na salę tuż po jego zakończeniu, powitany brawami przez czekających fanów, i cierpliwie odpowiadał na ich pytania). Innego razu mgła unieruchomiła pół Europy i zatrzymała kilku zagranicznych gości we Wrocławiu na dłużej. To jednak nie wszystko. Serca fanów teorii spiskowych zapewne zabiją mocniej na wieść o dwóch pękniętych jednocześnie oponach w samochodzie festiwalowej ekipy (i to na autostradzie!) oraz o wybuchających termosach (zalewających swoją zawartością świeżo wyprasowane obrusy, przygotowane na sesję naukową…). Nie da się też ukryć, że niektóre przygody sprowokowaliśmy sami. Tak było, kiedy festiwalowy kierowca (a prywatnie instruktor nauki jazdy) zatrzasnął kluczyki w aucie i na dobre pół godziny zablokował przejazd przez jedną z ulic Wrocławia. Lub kiedy – dawno, dawno temu! – w festiwalowej ekipie nie było korektora i nikt w porę nie zauważył, że napis na plakacie brzmi: „Międzynarodowy Festiwal Krymiału”. Cóż, błędy zdarzają się każdemu. I choć na zjawiska atmosferyczne nic nie poradzimy, ze złośliwością przedmiotów martwych staramy się walczyć. Już zawsze wozimy ze sobą zapasowe kluczyki do auta!

Na szczęście zdarzają się też miłe niespodzianki. Szwedzki pisarz mówiący „Dzień dobry, jak się macie?” z pięknym akcentem wywołał szeroki uśmiech na twarzach organizatorów. Doskonały humor gości z Norwegii podczas gali wręczenia Nagrody Wielkiego Kalibru (nie był w stanie zepsuć go nawet fakt, że nie rozumieli ani jednego słowa padającego ze sceny) udzielił się wszystkim wokół. Czeska autorka oblewająca swoją książkę szampanem – bo tak właśnie świętuje się w Czechach premierę – wywołała burzę oklasków. Czekolada przywieziona z Meksyku smakowała wybornie. A w złych chwilach nastrój poprawia wspomnienie o jednym z pisarzy, który przed porannym wykładem dla gimnazjalistów nie zdążył umyć zębów. A że to się nie godzi, zabrał ze sobą szczoteczkę, skorzystał z niej w szkolnej toalecie, później zaś przez całe swoje wystąpienie używał jej jak wskaźnika. Tak, mamy zdjęcia, które to dokumentują!

Praca przy organizacji festiwalu to także liczne wyzwania, drobne (jak choćby próba prawidłowego wymówienia imion festiwalowych gości – wiedzieliście, że „Kjell” czyta się mniej więcej jak „Szjol”?) i większe. Praca ta uczy nie tylko umiejętności interpersonalnych, co oczywiste, lecz także – a może nawet: przede wszystkim – umiejętności szybkiego reagowania. Co robić, kiedy samochód z gościem spieszącym się na dworzec utknie w korku na pół miasta? Kiedy nagle przestają działać dwa z trzech mikrofonów na sali? Kiedy wynajęta sala okazuje się wynajęta, owszem, ale na inną godzinę (bo ktoś coś źle usłyszał i w związku z tym źle zapisał)? Warto wtedy głęboko odetchnąć, powiedzieć: tylko spokój może nas uratować. I działać.

A wiecie, co wynagradza wszystkie nerwy? Podziękowania – osobiste, telefoniczne i mailowe. W trudnych chwilach wspominam słowa długoletniej przewodniczącej kapituły Nagrody Wielkiego Kalibru Janiny Paradowskiej: „Uwielbiam do was przyjeżdżać, bo czuję się tu jak królowa i nie muszę się niczym przejmować”. Nieodmiennie zaskakuje nas też publiczność. Długie kolejki po autografy, ludzie siedzący na schodach albo przychodzący godzinę wcześniej tylko po to, by posłuchać czyjegoś wykładu, wnikliwie pytania i gorące dyskusje – to cieszy nas zawsze, bo właśnie w tym celu organizujemy Międzynarodowy Festiwal Kryminału. Nie dla nas samych (choć gdybyśmy nie kochali literatury kryminalnej, nie robilibyśmy tego, co robimy), nie dla gości, a dla publiczności właśnie. Dlatego mamy nadzieję, że będziecie z nami co najmniej kolejnych piętnaście lat!

Ewa Dąbrowska

Międzynarodowy Festiwal Kryminału

Podczas 14 edycji MFK w 2017 roku swoją premierę miał
Słownik polskich autorów literatury kryminalnej


Przeczytaj także: