Tydzień z życia kierownika redakcji, czyli dlaczego bibliografia jest na końcu

By 3 sierpnia 201719 września, 2017Książki, Redakcja
Tydzien z zycia kierownika redakcji

Nasze drogi zeszły się dawno temu w jednym z wrocławskich wydawnictw, gdzie przez kilka lat mieliśmy okazję wspólnie pracować przy wielu publikacjach książkowych zaczynając od prostych książeczek dla dzieci, przygodowych dla młodzieży, przez lektury, poradniki, na przewodnikach turystycznych i encyklopediach kończąc. Dzisiaj Marzena pracuje jako copywriter, ale postanowiła nam przybliżyć swój niezwykle gorący pierwszy tydzień pracy jako kierownik redakcji w wydawnictwie naukowym.

 

Po 5 latach w branży (1 rok w prasie niemal brukowej i 4 lata w publikacjach dziecięcych aspirujących do edukacyjnych) trafiasz do wydawnictwa naukowego i zostajesz kierownikiem redakcji. Zespół, który Ci powierzono, niemal bez wyjątków ma 2 razy tyle lat co ty, tzn. każdy jeden członek zespołu pojedynczo, a nie wszyscy razem, i każdy sądzi, że nadawałby się na to stanowisko lepiej niż ty. Jednym słowem, oprócz pracodawcy, który dojrzał w Tobie miłość do nienagannej polszczyzny i prostego stylu bez zadęcia, nikt Cię tu nie chce.

Zastajesz taką oto sytuację:

Z okazji okrągłej rocznicy pracy naukowej profesor X ma dostać tzw. księgę jubileuszową, która zostanie mu wręczona podczas uroczystości z udziałem VIP-ów w gronostajach. Książka musi więc być gotowa na bardzo konkretny termin. A księga jubileuszowa – wiadomo: musi być w twardej oprawie, z obwolutą, tasiemką i ze zdjęciem jubilata na kredzie – jednym słowem: na cyfrze w 5 dni nikt tego nie wydrukuje. Artykuły do księgi pisało kilkudziesięciu kolegów i wychowanków jubilata, każdy z nich to profesor lub profesor in spe, czyli, jak nietrudno się domyślić, bardzo zajęci ludzie. No więc wysyłają te jubileuszowe artykuły z miesięcznym czy dwumiesięcznym opóźnieniem, czasem niedokończone, bo przecież poprawi się w korekcie autorskiej. Że co? Że się książka przełamie, bo dodałem 12 przypisów? Ale ja nie myślałem, że to już jest złamane…

Po gehennie zbierania materiałów i po golgocie korekty autorskiej książka jest prawie gotowa. Prawie… Redaktor naukowy w ostatniej chwili dostarczył ostatni brakujący element – bibliografię. Księga jubileuszowa nie może nie zawierać dorobku naukowego jubilata! No to dołamujemy. Na końcu, żeby było szybciej. Drukarnia musi mieć pliki do 15.00. Inaczej nie zdążą na czas, a o spóźnieniu nie może być mowy!

Mniej więcej w tym momencie obejmujesz swoje nowe stanowisko.

Po 2 tygodniach, wybłaganych zamiast rutynowych 3, po sprawdzeniu czystodruków i po zaakceptowaniu egzemplarza sygnalnego z tradycyjnej drukarni offsetowej przyjeżdża nakład. Ponad 800 stron, papier ecru, brązowa tasiemka pod kolor oprawy i obwoluta z subtelnym deseniem idealnie harmonizująca kolor wnętrza książki z okładką. Jak na budżet publikacji naukowej, zawsze obniżany do niezbędnego minimum, efekt jest naprawdę imponujący!

Dzwonisz do redaktora naukowego, aby przekazać mu dobrą nowiną. On w euforii przybiega ze swojego gabinetu, który mieści się w budynku za rogiem, wpada do twojego pokoju i nagle jego twarz zastyga, a uśmiech, z którym przekroczył próg, zaczyna znikać. Po chwili widać już tylko przerażenie w wybałuszonych ze zdziwienia oczach. Przez Twoją głowę przelatuje milion pytań i wątpliwości… Literówka w nazwisku? Zły tytuł? Zły podtytuł? Zły kolor tasiemki? Czyżby miało być A4? A może na zdjęciu jest zła osoba? Jesteś tu nowa – nie masz pojęcia, jak wygląda jubilat! Przez twoje galopujące myśli przedziera się szept redaktora naukowego:

— Dlaczego bibliografia jest na końcu?

No właśnie? Dlaczego w większości książek bibliografia jest na końcu, a w księdze jubileuszowej miałaby być gdzie indziej?  I jak w pierwszym tygodniu pracy, w nowym, niełatwym środowisku przekonać redaktora naukowego, że to nawet lepiej, że tak wyszło?

Wreszcie kilka pożytecznych informacji :-)

Bibliografia, z którą mamy do czynienia najczęściej, to tzw. bibliografia załącznikowa. Zawiera informacje o wszystkich źródłach, z których korzystał autor książki – nie tylko o tych, które cytuje, ale też o tych, które referuje, czy po prostu o tych, bez których jego koncepcja zaprezentowana w książce nie miałaby kształtu, który ma. To również wykaz publikacji będących lekturą uzupełniającą dla zainteresowanych tematem. Bibliografia załącznikowa zamieszczana jest po tekście głównym.

Księga jubileuszowa rządzi się swoimi prawami i ma tradycyjnie ustalony schemat: (1) prezentacja sylwetki jubilata (biogram), (2) jego dorobku (wykaz wszystkich publikacji jego autorstwa/współautorstwa i pod jego redakcją), (3) zbiór artykułów napisanych ku jego czci i jako wyraz uznania dla jego dokonań. Zamieszczenie bibliografii zbierającej wszystkie publikacje jubilata na końcu jest więc niezgodne z przyjętym w branży wydawniczej obyczajem i mylące. Symbolicznie rzecz ujmując – jej umieszczenie na początku ukazuje ją jako inspirację i źródło tego wszystkiego, co znalazło się w punkcie 3. I absolutnie inaczej być nie powinno. Umiejscowienie punktu 2 po punkcie 3 można próbować wytłumaczyć tylko symbolicznie – że jest to podsumowanie/zwieńczenie, które wspólnie z początkowym biogramem tworzy klamrę spinającą całokształt dorobku naukowego jubilata, bo bez jego wcześniejszych publikacji artykuły składające się na część 3 nigdy by nie powstały. I ta koncepcja wyratowała mnie z opresji :-)

 

Marzena Golisz – korektor, redaktor, copywriter