Niewidzialna biblioteka

Pismo brajla

Niewidzialna biblioteka istnieje naprawdę.

– Pokażę panu kilka ciekawostek – mówi pani Jola i wyjmuje „Atlas Świata dla niewidomych i słabowidzących”. Kontury krajów są wypukłe, a wszystkie nazwy zapisane także systemem brajla. Na podobnej zasadzie wydany został „Atlas: polskie powstania narodowe dla niewidomych i słabowidzących”. Zupełnie inną techniką wykonany jest „Dotykownik –  Atlas wypukłej grafiki” przedstawiający ciekawe zabytki Polski, rośliny i zwierzęta, środki komunikacji bądź instrumenty. Oglądam przewodniki turystyczne, książki o astronomii i astrofizyce, książki kucharskie, a nawet ciekawy zbiór kalendarzy z całego świata.

Biblioteka jest niewidzialna dla tych, dla których została stworzona, i znajduje się w Dolnośląskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 13 dla Niewidomych i Słabowidzących im. Marii Grzegorzewskiej we Wrocławiu. W czytelni, z uśmiechem i gorącą herbatą, czeka na mnie pani Jola Szulc. Siadam przy stoliku obok wejścia, na którym zazwyczaj stoją specjalnie przystosowane dla niewidomych szachy. Jak będę miał okazję się przekonać, uczniowie do biblioteki przychodzą nie tylko po książki, ale także w celach towarzyskich, na rozmowę albo partyjkę skoczków.

–  W naszej bibliotece posiadamy zarówno książki w czarnodruku, takie jakie i pan czyta, książki z powiększoną czcionką i odpowiednio dobraną typografią dla dzieci niedowidzących oraz książki pisane w brajlu. Osobną kategorię stanowią dokumenty dźwiękowe, na przykład koncerty, oraz książki mówione.

– Czy nowości wydawnicze pojawiają się też od razu w brajlu? – pytam, rozglądając się po nowocześnie urządzonej bibliotece.

– Chcielibyśmy, aby tak było, zwłaszcza że Polska podpisała Traktat z Marakeszu o ułatwieniu dostępu do opublikowanych utworów drukowanych osobom niewidomym i słabowidzącym. Bywa tak, że w momencie ukazania się książki w czarnodruku jest też jej wersja w brajlu i w formie audiobooka, ale to raczej odosobnione przypadki. Na szczęście współczesna technika, jak i wspomniany wcześniej traktat pozwalają nam przystosowywać książki we własnym zakresie.

Przechodzimy do innego pomieszczenia, gdzie znajdują się komputery i szereg „dziwnych” urządzeń. Przechodzę szybki kurs adaptacji książki na wersję brajlowską.

– Jeśli otrzymujemy od wydawcy wersją cyfrową książki, sprawa jest bardzo prosta – mówi pani Jola i pokazuje mi na ekranie komputera, jak zwykły tekst zamienia się w kombinacje kropek. Po sprawdzeniu poprawności przekładu (programy są coraz doskonalsze, ale błędy nadal się zdarzają) można już wydrukować tekst na drukarce brajlowskiej. Jeśli musimy dokonać przekładu z książki papierowej, najpierw tekst skanujemy specjalnym skanerem. Jeżeli dokumentu nie musimy mieć w formie drukowanej, a tylko chcemy go odczytać, używa się do tego linijki brajlowskiej, urządzenia, które pod palcami uwypukla odpowiednie punkty. Kolejną możliwością udostępnienia książki czarnodrukowej osobom niewidomym są syntezatory mowy. I w tej dziedzinie postęp dokonuje się bardzo szybko, a możliwość wyboru spośród wielu głosów daje całkiem znośną alternatywę.

– Jak pan widzi, brajl zajmuje znacznie więcej miejsca od zwykłego druku. Takie książki nie tylko mają większą objętość, ale i ważą dużo więcej.

Wielkość litery brajlowskiej to rzeczywiście spora uciążliwość. Nie może być zbyt mała, by czytający mógł określić położenie poszczególnych punktów w znaku. „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Kopalińskiego to w czarnodruku jeden tom, wydrukowany powiększoną czcionką to już 4 tomy, a wydrukowany w brajlu w formacie A4 to aż… 30 tomów.

– Miałam kiedyś ucznia, który nie chciał czytać książki, jeśli nie miał w domu wszystkich jej tomów. Nie był to problem w przypadku  cztero- czy sześciotomowych książek, ale w przypadku dwudziestotomowej, ze względu na jego kręgosłup, wprowadziłam ograniczenie. Jednorazowo mógł zabrać do domu nie więcej niż 6 kg. Upierał się, żeby to było 9 kg, bo babcia da radę tyle unieść, ale nie dałam się przekonać.

Pani Jola to prawdziwa skarbnica wiedzy o historii ośrodka i ludziach z nim związanych. W jednej z sal powstało swoiste muzeum, gdzie oprócz starych maszyn i przyrządów ułatwiających życie osobie niewidomej, znajdują się unikatowe książki pisane w brajlu. To między innymi nutowy zapis utworów Franciszka Liszta wydany w Hamburgu w 1901 roku czy też materiały, które zostały jeszcze po przedwojennym ośrodku prowadzonym w ówczesnym Breslau. O filmach i książkach, w których bohaterami są osoby niewidome, pani Jola może rozmawiać godzinami. Uświadamia mi też, jak bardzo Louis Braille odmienił życie milionów osób z dysfunkcją wzroku.

Louis Braille urodził się w małym francuskim miasteczku 4 stycznia 1809 roku. Gdy miał trzy lata, bawiąc się w warsztacie rymarskim swojego ojca, uszkodził ostrym narzędziem prawe oko. Nieudolne zabiegi przeprowadzane na zranionym oku doprowadziły do stanu zapalnego także oko zdrowe. Efekt był taki, że w wieku pięciu lat Louis był już całkowicie niewidomy. Początkowo edukację pobierał w rodzinnym mieście w zwyczajnej szkole i z wielu przedmiotów był najlepszy. Zarówno jego ponadprzeciętna inteligencja, jak i protekcja miejscowego proboszcza oraz markiza sprawiły, że w wieku dziesięciu lat został przyjęty do szkoły dla niewidomych w Paryżu. Gdy młody Braille zaczynał pobierać tam nauki, jedyną metodą czytania było rozpoznawanie wytłoczonych na papierze, powiększonych zwykłych liter. Była to trudna, czasochłonna metoda mająca wiele wad i nie każdy uczeń był w stanie ją opanować. Przełomem w życiu uczniów stało się pojawienie w szkole kapitana Charles’a Barbiera, który opracował dla wojska specjalny kod umożliwiający pisemną komunikację w ciemności. Podstawą w tym systemie była 12-punktowa komórka, pozwalająca zapisywać różne sylaby, samogłoski i spółgłoski. Był to zdecydowany postęp w dziedzinie zapisywania i czytania przez niewidomych, ale i ten system miał wiele wad i ograniczeń. I tu na scenę wkracza Louis Braille. Przez cztery lata zmienia, udoskonala i testuje swój system oparty na wynalazku Barbiera. W wieku 15 lat Louis Braille wymyśla system, którego  nazwa pochodzi od jego nazwiska – brajl. Redukuje komórkę do sześciu znaków ułożonych po trzy w dwóch pionowych kolumnach, każdej kombinacji punktów przypisując daną literę alfabetu. Szybko opracowuje zapis matematyczny, a na prośbę kolegów tworzy także zapis nutowy. Osiągnięcie Braille’a najlepiej podsumowują słowa znanej głuchoniewidomej pisarki Helen Keller: „My, niewidomi, tyleż zawdzięczamy Louisowi Braille’owi, co cała ludzkość Gutenbergowi”.

Na moje pytanie, po jakie książki najchętniej sięgają uczniowie, pani Jola odpowiada z uśmiechem: czytają dokładnie te same książki, co ich widzący rówieśnicy. Może tylko częściej korzystają z audiobooków. W szkole ważną rolę odgrywa biblioterapia. Do dzieci – od przedszkola aż do klasy trzeciej – pani Jola przychodzi raz w tygodniu i głośno czyta im książki. Prowadzone były także akcje wspólnego czytania przez pracowników ośrodka, rodziców i zaproszonych gości specjalnych. Często starsze dzieci same proszą o książki, w których opisana historia będzie podobna do ich własnej. Uczniowie przychodzą też po prostu porozmawiać, czego byłem świadkiem podczas naszego spotkania.

– Jak trafiła pani do biblioteki ośrodka dla dzieci niewidomych? – pytam już na koniec mojej wizyty.

– Do ośrodka zaczęłam przychodzić, jakbyśmy to dziś powiedzieli, jako wolontariuszka już w siódmej klasie szkoły podstawowej. Pomagałam dzieciom w internacie, byłam tak zwaną starszą koleżanką. Opowiadałam im o książkach, które czytałam, i filmach, które oglądałam. Gdy szłam na studia, obiecałam, że do nich wrócę. Jak widać, obietnicy dotrzymałam. I tak od 1989 roku cały czas tu jestem.


Przeczytaj także: