Nie byłbym sobą, gdybym podczas ostatniej, krótkiej acz intensywnej, wizyty w Madrycie odmówił sobie buszowania po księgarniach. Niby wyjazd nie związany z pracą, ale do półek z książkami ciągnie mnie niezależnie gdzie i po co jadę. W tym krótkim wpisie chciałem wspomnieć szczególnie o dwóch miejscach, które mnie zdobyły. Oba znajdują się w bliskiej okolicy stacji metra TRIBUNAL – kilka minut piechotą wąskimi uliczkami, nafaszerowanymi barami tapas.
W tym roku na Warszawskich Targach Książki spędziłem tylko jeden dzień. Niefortunnie zdecydowałem się na piątek 19.05. Taką samą decyzję podjął prezydent nie wszystkich Polaków razem z małżonką. Nie będę jednak pisał o chaosie organizacyjnym z tym związanym, o niedoinformowanych stewardach, zdezorientowanych i poirytowanych odwiedzających, o wszechmogących pirotechnikach i borowcach przeszukujących misiowe plecaczki dzieciom. Nie będę pisał, bo to przecież dla naszego bezpieczeństwa. Poza tym jestem przekonany, że to i tak rozleje się wysoką falą w internetach, więc po co.
Ogólnie wciąż uważam, że stadion jest idealnym miejscem na taką imprezę wystawienniczą. Wystawcy mają równe szanse, bo chodząc dookoła ciężko kogoś pominąć, odwiedzający mają dobrze zorganizowane i przestronne strefy do regeneracji i naładowania baterii, spokojne miejsca na rozmowy biznesowe, czy uczestnictwo w panelach dyskusyjnych.